David44PL
618

„Polskie obozy” powracają!

Gazeta niemiecka publikuje przeprosiny, a za kilka miesięcy ukazuje się kolejny artykuł z „polskim obozem” na czołówce. Nie mam wątpliwości, że młodzi Europejczycy łykają to sformułowanie bez żadnego zastanowienia czy refleksji. Poziom edukacji zarówno w Polsce, jak i w całej Europie czy USA jest coraz niższy – pisze publicystka „Rzeczpospolitej”.

Samotny Polak walczy przed sądami Polski i Niemiec o zaprzestanie używania przez „Die Welt” kłamliwego określenia „polski obóz zagłady”. Niemcy te roszczenia mają za nic, bo za Polakiem nie stoi jego państwo.

Bezkarność niemieckich mediów

We wtorek w Berlinie doszło do przesłuchania redaktora naczelnego „Die Welt” Thomasa Schmida w sprawie, którą wydawcy gazety – koncernowi Axel Springer – wytoczył przed sądem w Warszawie Polak Zbigniew Osewski. Jego obaj dziadkowie byli w czasie drugiej wojny światowej więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych. Jeden przypłacił to życiem, drugi długą chorobą. Osewski domaga się od Niemców 1 mln złotych na cele społeczne (dom dziecka) i przeprosin w najważniejszych polskich i niemieckich mediach.

Kierowana przez Schmida gazeta wielokrotnie w różnych publikacjach używała określeń „polski obóz koncentracyjny”, „polski obóz zagłady”. I nie zaprzestała tego robić już w trakcie trwania procesu. Ostatnia taka publikacja ukazała się dwa miesiące temu – 15 lutego br.

W artykule pt. „Filmacher Claude Lanzmann erhalt Ehrenbar der Berlinare” zwrotem „polski obóz zagłady“ określono obóz w Sobiborze. Reprezentujący Polaka radca prawny Lech Obara z Olsztyna nie ma wątpliwości, że nie chodzi tutaj o zwykłą pomyłkę, jak od początku tłumaczą się Niemcy.

– Niemieckie media czują się bezkarne. Choć wiedzą, że czynią źle, nie liczą się z uczuciami Polaków. „Polskimi obozami” szafują nie brukowce, ale poważne agencje i pisma. Dlatego postanowiliśmy domagać się, aby sąd już w toku postępowania zakazał pozwanej gazecie dalszego rozpowszechniania w jakikolwiek sposób określeń „polski obóz koncentracyjny” lub „polski obóz zagłady”. Takie możliwości daje nam instytucja prawna zabezpieczenia powództwa
– tłumaczył „Rz” Obara przed wyjazdem do Berlina.

Przeoczenie dziesięciu redaktorów

Podczas przesłuchania przed berlińskim sądem sędzia najpierw utajnił rozprawę, wypraszając z sali dziennikarzy i zakazując nagrywania i filmowania. Zdumionej stronie polskiej tłumaczył, że w Niemczech nie przyjęty jest udział mediów w przesłuchaniach odbywających się w ramach międzynarodowej pomocy prawnej. Przy zamkniętych więc drzwiach naczelny „Die Welt” tłumaczył się z „polskich obozów” błędami w pracy redakcji.

– Tłumaczył, że nie było to żadne planowane działanie, tylko przeoczenie w wypadku redakcyjnej publikacji z 2008 r. Kolejna miała być przedrukiem z innej gazety, a ostatnia, z lutego – z depeszy agencji DPA. Gdy spytałem, ile osób czyta tekst przed publikacją, to odpowiedział, że dziesięć. To zdumiewające, że za każdym razem żadna z tych dziesięciu osób nie zwróciła uwagi na ewidentny i rażący błąd – opowiadał z Berlina Lech Obara w telefonicznej rozmowie z „Rz”.

Sprawa ma nie tylko wymiar prawny. Jeżeli na stronie polskiego MSZ otworzymy zakładkę „przeciw polskim obozom”, to dowiemy się, że nasza dyplomacja zmaga się z tym problemem od 2004 r. („Rz” akcję w tej sprawie prowadzi od 2005). I choć interweniuje, to wyników w spadku liczby tego typu publikacji brak. W ubiegłym roku naliczyłam takich wpadek mediów wyłapanych przez dyplomację 25 w pół roku. Teraz w ciągu kwartału dyplomaci wyłapali 12 przypadków. W tej statystyce znalazły się media z USA, Portugalii, Hiszpanii, Bułgarii, Wielkiej Brytanii. Prym wiodą jednak publikatory niemieckie, na które przypada połowa interwencji polskich ambasad za granicą.

Tymczasem Thomas Schmid stwierdził w sądzie, że nie przypomina sobie interwencji polskiego MSZ lub ambasady. Ale na stronie naszego resortu spraw zagranicznych możemy przeczytać informację z 18 lutego: „Dzięki działaniom polskiej ambasady w Berlinie – DPA przeprosiła za użycie w swojej depeszy sformułowania 'polski obóz zagłady'. Agencja opublikowała również sprostowanie i odpowiedziała na protesty, które w tej sprawie otrzymała od środowisk polonijnych i czytelników. Pisma 'Die Welt' i 'Focus', które również wykorzystały depeszę DPA na swoich stronach, po interwencji polskich dyplomatów usunęły błędną frazę”.

Praktyka jest więc taka, że gazeta niemiecka publikuje przeprosiny czy korekty, a za kilka miesięcy ukazuje się kolejny artykuł z „polskim obozem” na czołówce. Nie mam wątpliwości, że młodzi Europejczycy łykają to sformułowanie bez żadnego zastanowienia czy refleksji. Poziom edukacji zarówno w Polsce, jak i w całej Europie czy USA jest coraz niższy, wiedza płytsza, komputerowa. Publikowanych przeprosin czy sprostowań nikt nie zauważa, bo zazwyczaj umieszczane są w jak najmniej widocznych miejscach i najmniejszą czcionką.

„Polski obóz koncentracyjny” wszedł już do świadomości młodego Niemca, Brytyjczyka, Amerykanina czy Austriaka. Tak właśnie promowana jest Polska za granicą: kraj złodziei samochodów i twórców obozów zagłady – kraj skłócony i nieumiejący obronić nawet własnego dobrego imienia.

Walka samotnego rencisty

To wstyd dla naszych rządzących, że o dobre imię Polski i Polaków walczy samotny rencista ze Świnoujścia wspierany przez prawnika na zasadzie non profit. Za przeciwnika ma jeden z największych koncernów medialnych Europy. Firmę tak bogatą, że poziom roszczenia powinien sięgać nie miliona złotych, ale miliona euro.
To wstyd, że polskie władze nie udzielają Polakowi żadnej pomocy, żadnego zainteresowania, choć wcześniej hucznie zapowiadały pozywanie wypaczających prawdę historyczną mediów o wysokie odszkodowania. Pytani przez mnie eksperci, historycy, medioznawcy są zdania, że tylko sądowe procesy o wysokie odszkodowania mogą skuteczni wybić z głów dziennikarzy i wydawców z Niemiec i innych krajów używanie określenia „polski obóz koncentracyjny”.

Jestem pewna, że pan Schmid jak i jego koledzy dobrze wiedzą, że to Niemcy zakładali obozy i wymordowali w nich miliony obywateli Europy. I że to Niemcy odpowiadają za cierpienia dziesiątków milionów ludzi. A ponieważ kolejne polskie rządy o wybudzenie Europy z amnezji nie walczą, muszą to robić sami Polacy.

W Olsztynie zostało zarejestrowane Stowarzyszenie Patria Nostra, w którego skład wchodzą prawnicy i więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych, na czele z Lechem Obarą i Janiną Luberdą-Zapaśnik, prezes oddziału Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych. Stowarzyszenie zapowiada podejmowanie prawnych działań (pozwów) przeciwko mediom zagranicznym publikującym kłamstwa o „polskich obozach”. Liczę, że ta inicjatywa spotka się wreszcie z konkretnym wsparciem polskich rządzących.

I nie chodzi mi tutaj o słowne wodolejstwo, ale o wsparcie finansowe i prawne, które da Polakom argumenty w walce z koncernami medialnymi. Teraz dla Zbigniewa Osewskiego najważniejsze jest uzyskanie sądowego zakazu dla mediów niemieckich używania kłamliwego sformułowania jeszcze w trakcie procesu.

W tej walce polski rząd musi wesprzeć swojego obywatela.

www.rp.pl/artykul/1001138.html