V.R.S.
301

Wzorce duszpasterskie ks. Karola Wojtyły: Jocyści

„Moje kapłaństwo, moja formacja teologiczna i duszpasterska są prawie od samego początku wpisane w doświadczenie Rzymu (…) Kolegium Belgijskie pomagało w codziennym osadzaniu mojego kapłaństwa w doświadczeniu stolicy chrześcijaństwa. Ułatwiało ono nawiązanie kontaktu z pewnymi awangardowymi formami apostolatu, w które w tamtym okresie rozwijały się w Kościele. Mam na myśli przede wszystkim spotkania z ks. Josephem Cardijnem, twórcą JOC i późniejszym kardynałem” (Jan Paweł II: Dar i tajemnica)

„Przemożna fascynacja jego słowem, jego duszą przeniknęła mnie i zachowuję wspomnienie jego osoby i jego działalności politycznej najżywsze z całej mojej kapłańskiej młodości. Po raz pierwszy usłyszałem, jak Marek Sangnier przemawiał podczas spotkania Młodzieży Katolickiej w Rzymie w 1903 lub 1904 roku.” (Angelo Roncalli – list z Paryża z 06.06.1950 r.)

—-


Ks. Józef Leon Cardijn urodził się w roku 1882. W roku 1903 wstąpił do seminarium w Malines. Jako młody seminarzysta fascynował się postacią i pismami socjalistycznego księdza Lammenaisa (1782-1854), promującego m.in. całkowity rozdział Kościoła od państwa i powszechną wolność religijną oraz wzywającego do rewolucji w Kościele. Przyjaciela m.in. Adama Mickiewicza z okresu paryskiego, potępionego przez papieża Grzegorza XVI w encyklikach Mirari vos i Singulari nos. W efekcie kleryk Cardijn zainteresował się ruchem Sillonu – pierwszym masowym ruchem świeckich katolików, poprzednikiem Opus Dei, Neokatechumenatu czy Legionistów Chrystusa, potępionym potem przez Piusa X. Został wyświęcony w roku 1906 przez arcybiskupa Malines, późniejszego kardynała Desire Merciera, który, jak, Cardijn pisał w jednym z listów deklarował wstępnie poparcie ruchu. Podczas odwiedzin we Francji latem 1907, które sponsorował mu działacz społeczny Wiktor Brants, Cardijn spotykał się z przywódcami Sillonu. Jako „niezapomnianą” opisał kilkudniową gościnę w domu Leona Harmela, finansującego Sillon przemysłowca z Val-de-Bois w Szampanii. Do założyciela ruchu Marca Sangniera powiedział kiedyś że tylko serce dwudziestolatka może zrozumieć „wybuch entuzjazmu jaki taka lektura [tj. sillonistyczna] mogła wywołać w duszy młodego seminarzysty!” Sangnier, obok Lammenaisa opierał się m.in. na ideach Emila Zoli i proponował działanie w kolejnych koncentrycznych kręgach – wychodząc od wewnętrznej jedności właściwej danej osobie, poprzez wspólnotę aż po całą ludzkość. Kolejnym założeniem był historycyzm tj. bazą do działania było aktualne środowisko – dana sytuacja historyczna.

Jak pisze S. Gigacz, biograf Cardijna (The Leaven in the Council. Joseph Cardijn and the Jocist Network at Vatican II) z drugiej strony, studiując na katolickim uniwersytecie w Louvain Cardijn był rozczarowany teoretycznym charakterem studiów, w tym sztywnym tomizmem, wobec poważnych problemów współczesności. Jednym z przeciwników ruchu a z tym Cardijna była założona najpierw we Włoszech przez Piusa X (1905) Akcja Katolicka, którą poparł zdecydowanie Mercier. W roku 1910 Pius X wydał Notre Charge Apostolique potępiającą Sillon jako socjalistyczny i rozbijający Kościół, „w którym Sillon sieje niezgodę i którego interesy naraża na szwank”. Jak pisał:

„Prawdą jest również, że posiadają doktrynę społeczną oraz filozoficzne i religijne zasady, aby odbudować społeczeństwo na nowych podwalinach. Wreszcie prawdą jest też, że dysponują szczególnym pojęciem ludzkiej godności, wolności, sprawiedliwości i braterstwa; zaś w celu usprawiedliwienia swoich społecznych mrzonek powołują się na Ewangelię, interpretowaną na swój własny sposób i – co jest jeszcze bardziej znaczące – na zniekształconego i pomniejszonego Chrystusa. Co gorsza, nauczają tych poglądów w swoich kołach badawczych, wpajają je swoim towarzyszom, promują w swoich działaniach. W istocie są więc nauczycielami obywatelskiej, społecznej i religijnej moralności. (…)My oczywiście nie potępiamy tych wysiłków, które byłyby pod każdym względem wspaniałe, gdyby silloniści nie zapominali, że postęp istoty ludzkiej polega na rozwoju jej naturalnych predyspozycji za sprawą nowych sił. Polega na ułatwianiu ich działania w ramach ludzkiej natury i w zgodzie z jej prawami. I przeciwnie, że raniąc jej podstawowe organy, niszcząc ramy ich funkcjonowania, popycha się tę istotę nie ku postępowi, lecz ku śmierci. Niemniej jednak właśnie to silloniści zamierzają uczynić ze społeczeństwem. Oni marzą o zmianie jego naturalnych i tradycyjnych podstaw. Obiecują społeczeństwo przyszłości, zbudowane na odmiennych zasadach, które ośmielają się nazywać bardziej produktywnymi, bardziej dobroczynnymi niż zasady, na których wspiera się obecne społeczeństwo chrześcijańskie. Nie, Czcigodni Bracia – w tych czasach duchowej i społecznej anarchii, kiedy każdy uważa się za nauczyciela i prawodawcę, musimy stanowczo przypomnieć, iż nie jest możliwe zbudowanie społeczeństwa w inny sposób, niż zbudował je Bóg. Nie jest możliwe zbudowanie społeczeństwa, jeśli Kościół nie położy jego fundamentów i nie będzie kierował jego budową. Cywilizacji nie trzeba już odkrywać, ani budować nowego społeczeństwa w obłokach. Ona była i jest – to cywilizacja chrześcijańska i katolickie społeczeństwo. Chodzi jedynie o ich ustanowienie i nieustanne odnawianie na naturalnych i nadprzyrodzonych podwalinach, przeciwko ciągle odradzającym się atakom szkodliwych utopii, buntów i bezbożności: „Omnia instaurare in Christo”.” Wśród błędów Sillonu wymienionych przez Piusa X znalazły się m.in.:

demokratyzm: „Sillon nie dąży do obalenia władzy. Przeciwnie: uznaje konieczność jej istnienia. Pragnie jednak ją podzielić albo raczej zwielokrotnić; w ten mianowicie sposób, że każdy obywatel stanie się swego rodzaju monarchą. Sillon głosi, że władza wprawdzie pochodzi od Boga, ale pierwotnie tkwi w ludzie. Wyłoni się zeń dopiero w drodze wyboru albo – lepiej jeszcze – w drodze naturalnej selekcji. Nie opuści jednak ludu i nie stanie się odeń niezależna.”,

– egalitaryzm ekonomiczny i społeczny: „Tą nową zasadą i siłą ma być umiłowanie dobra zawodowego i publicznego. Ale właśnie to oznacza prawdziwą ruinę zawodu i społeczeństwa. (…) Człowiecze serce, wyrwane z ciasnoty swych prywatnych spraw, podniesione ku sprawom swego zawodu i – wyżej jeszcze – ku sprawom całego narodu, a nawet całej ludzkości (ponieważ horyzont Sillonu nie zatrzymuje się w granicach ojczyzny, lecz rozszerza na wszystkich ludzi, aż po krańce świata), i rozparte umiłowaniem wspólnego dobra, objęłoby wówczas wszystkich towarzyszy tej samej profesji, wszystkich rodaków, wszystkich ludzi. Oto wielkość i doskonała szlachetność człowiecza, urzeczywistniona przez znaną triadę: wolność, równość, braterstwo. (…)obie demokracje, ekonomiczna i polityczna, jedna wspierająca drugą, okażą się utwierdzone na niezachwianych podstawach w świadomości samego ludu. Tak w skrócie przedstawia się teoria, a można powiedzieć, mrzonka Sillonu. Do tego zmierza jego nauczanie oraz to, co nazywa on demokratycznym wychowaniem ludu, to znaczy dążenie do osiągnięcia maksimum świadomości i odpowiedzialności obywatelskiej u każdego człowieka. Rezultatem tego ma być polityczna i ekonomiczna demokracja oraz panowanie sprawiedliwości, wolności, równości i braterstwa. (…) Sillon głosi, że stara się zrealizować erę równości, która byłaby zarazem epoką większej sprawiedliwości.”

Jak podsumował Pius X: „Sillon przeciwstawia doktrynę doktrynie, że buduje swoje społeczeństwo na teorii sprzecznej z prawdą katolicką i fałszuje fundamentalne pojęcia regulujące stosunki społeczne w każdej ludzkiej społeczności”. Utopijność Sillonu oparta na fałszywych, samo-oszukujących się założeniach: umiłowania wspólnego dobra, oderwanego od Prawdy Katolickiej, miała kilkadziesiąt lat później znaleźć wyraz w podobnie utopijnym irenizmie, ekumenizmie czy liberalizmie religijnym. To że początki powyższego jako logicznej konsekwencji sillonistycznych założeń dostrzegał Pius X widać zresztą w treści cytowanej NCA:

„Tak samo rzecz ma się z pojęciem braterstwa, którego fundament silloniści umiejscawiają w umiłowaniu wspólnych interesów. Z drugiej zaś strony wszystkie filozofie i religie widzą go w prostym pojęciu ludzkości. Silloniści obejmują w ten sposób jednakową miłością i taką samą tolerancją wszystkich ludzi wraz ze wszystkimi ich utrapieniami, zarówno duchowymi i moralnymi, jak materialnymi i doczesnymi. Tymczasem katolicka doktryna uczy nas, że podstawowy obowiązek miłości bliźniego nie polega na tolerancji mylnych (pomimo swojej szczerości) przekonań, ani też na teoretycznym czy praktycznym braku reakcji na błędy bądź wady, w których widzimy pogrążonych naszych braci. (…) Ta sama doktryna katolicka poucza nas także, że źródło miłości bliźniego zawiera się w miłości Boga, wspólnego Ojca, który jest wspólnym celem całego rodzaju ludzkiego. A także w miłości Jezusa Chrystusa, którego współbraćmi jesteśmy do tego stopnia, że pomoc okazana jakiemuś nieszczęśnikowi jest dobrem wyświadczonym Jemu samemu. Każda inna miłość jest złudzeniem, bądź uczuciem daremnym i przemijającym. Oczywiście, ludzkie doświadczenie dowodzi, że w społeczeństwach pogańskich bądź świeckich wszystkich czasów, wzgląd na wspólne interesy czy też podobieństwo charakteru, bardzo mało znaczą wobec namiętności i pożądań serca. Nie, Czcigodni Bracia, nie ma braterstwa poza chrześcijańską miłością bliźniego! To ona z miłości do Boga i do Jego Syna Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, obejmuje wszystkich ludzi, aby ich wspomagać i wszystkich doprowadzić do tej samej wiary i do tej samej szczęśliwości w Niebie. Oddzieliwszy braterstwo od tak rozumianej miłości chrześcijańskiej, demokracja zamiast postępu stałaby się smutnym regresem cywilizacji. Jeżeli bowiem pragnie się osiągnąć (…) możliwie największe szczęście dla społeczeństwa i dla każdego z jego członków poprzez braterstwo bądź – jak poza tym się głosi – przez ogólnoludzką solidarność, to potrzeba zjednoczenia dusz w prawdzie, jedności pragnień w moralności oraz zjednoczenia serc w miłości do Boga i do Jego Syna Jezusa Chrystusa. Jedność ta daje się zrealizować jedynie poprzez katolicką miłość bliźniego, która jedynie może poprowadzić narody w ich przybliżaniu się do ideału cywilizacji.” Podkreśla też Pius X wśród błędów Sillonu „nieprawdziwą koncepcję ludzkiej godności” będącą wynikiem utopijnego założenia postępu ku „silnej, oświeconej, niezależnej i autonomicznej świadomości”.

O takich jak ks. Cardijn Pius X pisał tak: „Idee Sillonu nie pozostają bowiem w granicach filozoficznej abstrakcji. Wpaja się je katolickiej młodzieży i – co więcej – wciela się je w życie. Sillon sam siebie postrzega jako jądro przyszłego społeczeństwa, stąd też odzwierciedla te idee tak wiernie, jak to tylko możliwe (…)Wszystkie koła naukowo-badawcze są prawdziwymi wspólnotami intelektualnymi, w których każdy jest zarazem nauczycielem i uczniem. Wśród członków panuje całkowita koleżeńskość, która jednoczy ich dusze. Stąd wynika wspólnotowy duch Sillonu, który nazywa się „przyjaźnią”. Nawet ksiądz, wstępując do Sillonu, uniża dostojną godność swego kapłaństwa. Przez najzupełniej osobliwe odwrócenie ról staje się uczniem, dostosowuje się do poziomu swoich młodych przyjaciół i nie jest już nikim więcej, jak tylko towarzyszem.” Można dodać, z uwagi na skompromitowanie przez komunistów pojęcia „towarzysz”, staje się „wujkiem”. „Tchnienie rewolucji przeszło tędy. Możemy więc stwierdzić, że o ile społeczne doktryny Sillonu są błędne, o tyle jego duch niebezpieczny, a wychowanie zgubne” – podsumowuje swój wywód Pius X.

Potępienie ze strony Papieża Piusa X i negatywne stanowisko abp Merciera dotknęło też Cardijna – został odesłany ze studiów do niewielkiego seminarium w Basse Wavre. Jak zapisał: :nie była to jednak okazja do śmierci, lecz źródło nowej inspiracji”. W roku 1912 Cardijn został skierowany do pracy w jednej z belgijskich parafii. Kontynuował linię Sillonu, choć nie pod szyldem Sillonu, skupiając się na pracy ze świeckimi, zwłaszcza na dotarciu do mas pracujących. Jak wspominał w roku 1945: „rozpocząłem moją pracę 33 lata temu. Podczas mojego pierwszego roku odwiedziłem wszystkie robotnicze rodziny w mojej parafii (…) Jednak nigdy nie mówiłem o obowiązkach religijnych. Nigdy nie mówiłem: musicie przychodzić na Mszę, do Komunii. Zainteresowałem się ich życiem, próbowałem zrozumieć ich potrzeby. Staliśmy się przyjaciółmi i rok później wszędzie mnie przyjmowano.” Cardijn współpracował m.i.n. z działaczką feministyczną Wiktorią Cappe, która została uformowana pod wpływem ideałów Sillonu przez progresywnego księdza Paisse. W. Cappe swój pierwszy ruch – Syndykat Szwaczek założyła w roku 1906, mając 20 lat. Była redaktorką pisma Kobieta Belgijska, postulującego m.in. tworzenie kół i apostolatu świeckich według zasady: Fakty – zasady – rozwiązania. Razem z ks. Cardijnem rozwijali stowarzyszenia młodych robotnic. Podczas Wielkiej Wojny Cardijn był dwukrotnie aresztowany przez Niemców. Jego pierwsze uwięzienie, po zatrzymaniu w listopadzie 1916 trwało 13 miesięcy, które spędził, czytając Biblię i… Kapitał. Karola Marksa. Miał potem powiedzieć o Marksie (Basile Maes: Un homme de foi et un ami, za: S. Gigacz, op. cit.) „gdybym urodził się 32 lata wcześniej a on 32 lata później, zostałby moim pierwszym jocystą”.

Po wojnie jego akcja tworzenia związków młodych robotników i robotnic chrześcijańskich (od skrótu nazwy zwanych „jocystami”) nabrała rozmachu. Hasłem ruchu było: Obserwacja – Osąd – Działanie. Jak ks. Cardijn pisał w roku 1920 „musimy używać wszelkich dostępnych środków by tworzyć [apostołów]: indywidualne rozmowy, opowieści, lektura, rozmowy, wędrówki, czasem nawet apostoł cudzoziemiec” (wszystkie cytaty za pracą: The Sillon and the YCW, sillon.net lub materiałami ze strony josephcardijn.com/en/home). W roku 1921 owym „apostołem cudzoziemcem” Cardijna został sam założyciel i przywódca Sillonu Marc Sangnier. W wygłoszonym 5 lutego przemówieniu powitalnym Cardijn mówił m.in.: „od wielu lat w kręgach naukowych, na konferencjach, w osobistych rozmowach nie przestaję cytować przykładu życia, zapału, apostolatu i demokratycznego ideału danego przez Sillon i jego założyciela.” Nazwał Sangniera „elokwentnym propagatorem największego wzrostu wiary i apostolatu jaki miała Francja od czasów Rewolucji”. Sangnier odwdzięczył się Cardijnowi, pisząc 16 lutego 1921 o nim jako osobie głoszącej słowa „napełnione najczystszym duchem ‘wielkich czasów Sillonu’. Co ciekawe Sangnier zauważył „myślałem o Warszawie a nawet Litwie, gdzie wzbudziłem podobne sympatie”. Od roku 1921 Sangnier zaczął organizować Congrès International Démocratique de la Paix – Międzynarodowy Kongres Demokratyczny na Rzecz Pokoju. Cardijn uczestniczył w edycji w roku 1922. Równolegle dochodziło do konfliktów z belgijskim odpowiednikiem Akcji Katolickiej – Association Catholique de la Jeunesse Belge ks. Brohee, dla których było jasne że oto Sillon odradza się pod nowym szyldem. W roku 1924 sprawę przedstawiono kard. Mercierowi, który jak zapisał Cardijn, „wydał wyrok będący, jak się wydaje potępieniem, ruchu młodych robotników chrześcijańskich”. Cardijn postanowił kardynała obejść i interweniować w marcu 1925 Rzymie, w którym nowa polityka Piusa XI kształtowana przez sekretarza stanu Piotra Gasparriego i popierana przez progresywnych duchownych, której owocem miało stać się rok, dwa lata później uderzenie w Akcję Katolicką, dawała nadzieję na poparcie ruchu. I rzeczywiście ruch Cardijna został uratowany – cztery lata później jego uczestnicy odwiedzili Rzym z pielgrzymką dziękczynną. Wg wspomnień Cardina Pius XI miał mu powiedzieć w 1925 roku: „bez klasy pracującej Kościół nie jest Kościołem Chrystusowym”. Według znanego kard. Tisseranta Pius XI miał z kolei powiedzieć że to Cardijn „nauczył go znaczenia Akcji Katolickiej”. Wspomnienia Cardijna z pielgrzymki wrześniowej roku 1929 obejmowały m.in. wypowiedź Piusa IX: „Cardijn rządzi – może robić co chce w Watykanie (…) Młody robotnik, nie mogąc się powstrzymać, zarzucił ramiona na szyję Papieża: Mój ojciec jest komunistą. Ja go nawrócę. Ojciec Święty rozpłakał się i objął go.” Pius XI nazwał wówczas jocystów „misjonarzami klasy pracującej”. Ruch został uratowany jednak za cenę ustępstw, które jego członkowie uważali za przejaw „klerykalizmu” – jego przedstawicielem i przewodniczącym miał być kapłan. Ruch ten zaczął rozwijać się znów we Francji, stanęli na jego czele znani silloniści ks. Six i ks. Guerin.

Dowodem poczucia siły było otwarcie, na stadionie Heysel w Brukseli, pierwszego Międzynarodowego Kongresu Młodych Robotników Chrześcijańskich w Brukseli dokładnie w 25-rocznicę Notre Charge Apostolique – 25 sierpnia 1935 roku. W tym samym roku Cardijn opublikował tekst Le laïcat czyli Laikat wykładający nową rolę świeckich w kościele. Jak pisał potem chodziło o „świecki apostolat” jako „odpowiedni dla ludzi świeckich” (apostolat laïc, propre aux laïcs). Kapłan miał pełnić rolę jedynie jego koordynatora. Eksponowane miało być „królewskie kapłaństwo” wiernych świeckich. Nic dziwnego że ruch jocystowski spotkał się z zainteresowaniem m.in. takich postaci jak o. Yves Congar OP, entuzjasta ruchu, który porównał to co Cardijn uzyskał u Piusa XI do tego co uzyskał św. Franciszek u Innocentego III i Honoriusza w XIII wieku. Jak napisał Congar w roku 1950 (Vraie et fausse réforme dans l’Eglise) jocyści byli „profetyczną inicjatywą na peryferiach”, pełną „obietnicy postępu” i „łączącą peryferia z ośrodkiem”. Znajomy język?

Jako własną odpowiedź na dialektykę marksistowską Cardijn wypracował „chrześcijańską dialektykę” „trzech prawd” (por. np. tekst Trzy prawdy z sierpnia 1935 roku): prawdy wiary (teza), prawdy doświadczenia – „straszliwej sprzeczności między rzeczywistością młodych robotników” a prawdą wiary (antyteza) i prawdy praktyki duszpasterskiej (synteza). O założeniach powyższej metody pisze biograf ks. Cardijna S. Gigacz iż chodzi „aby usunąć sprzeczność między prawdami wiary i doświadczenia” poprzez swoistą dialektykę spokojnego postępu pozwalającego „pojednać ideał z rzeczywistością”. Jest to mechanizm, który opisał Pius X w encyklice Pascendi:

„Powiedzmy zatem, aby wyraźnie oddać pogląd modernistów, że rozwój jest wynikiem starcia dwóch sił, z których jedna prze naprzód, druga zaś jest siłą zachowawczą. Zachowawczą siłą Kościoła jest Tradycja, a swój wyraz znajduje we władzy. Odnosi się to zarówno do strony prawnej, jak i do strony faktycznej, bo obrona Tradycji jest niejako przyrodzonym instynktem władzy; unosząc się zaś ponad zmiany życia, władza odczuwa słabo bodźce postępu, albo ich wcale nie odczuwa. Przeciwnie: siła pobudzająca do postępu i odpowiadająca potrzebom wewnętrznym kryje się i działa na dnie samowiedzy tych ludzi prywatnych, którzy odczuwają, jak twierdzą, życie bezpośredniej i głębiej. Dostrzegacie, Czcigodni Bracia, to jądro owej zgubnej teorii, która żąda, aby ludzie świeccy byli czynnikami postępu w Kościele. Otóż zmiany postępowe powstają ze wspólności pewnej i zgody między tymi dwiema siłami: zachowawczą a postępową, pomiędzy władzą a samowiedzą ludzi prywatnych. Bo poszczególne samowiedze ludzi prywatnych, albo niektóre z nich, oddziałują na samowiedzę zbiorową; to znowu wpływa na piastunów władzy, zniewalając ich do zawarcia i zachowania umowy.”

Jest to również mechanizm w założeniach fałszywy, bo źle definiujący „rzeczywistość” – w ujęciu subiektywnym, w oderwaniu od Prawdy jako „doświadczenie”. Jest to zarazem mechanizm, który widzimy dziś, w posoborowych dokumentach np. Amoris Laetitia, gdzie odróżnia się ideał (doktryna, wiara, przykazania Boże) od rzeczywistości pastoralnej i „duszpasterskiego” towarzyszenia w dążeniu do ideału.

Cardijn uzyskał też poparcie swego ruchu od papieża Piusa XII, papieża, który oryginalnie zatwierdził również Opus Dei ks. Escriby y Albasa, choć w ujęciu współpracy laikatu z apostolatem duchownych a nie udziału świeckich w powszechnym kapłaństwie (por.). W Watykanie jego sojusznikiem był bp Giovanni Battista Montini, który poznał Cardijna. Apel Cardijna o pozyskanie mas w skali światowej (wrzesień 1945) głosił: „Naszym zadaniem jest doprowadzenie do spotkania apostołów Chrystusa z masami (…) Naszym zadaniem jest położenie kresu wielkiemu skandalowi XIX wieku – utracie mas przez Kościół. (…) Jeśli Kościół utraci to co czyni go Kościołem mas, przestanie być Kościołem Chrystusowym (…) Wieczna godność i osobiste powołanie [robotników] jest nadprzyrodzone i boskie, sprawiając że każdy młody robotnik ma udział w życiu Ojca, Syna i Ducha Świętego, znajdujący swój coraz większy wyraz w klasie pracującej jutra w życiu eucharystycznym, liturgicznym maryjnym. Żadnej pod-religii, żadnej religii drugorzędnej dla klas pracujących. Nie będziemy mieli tego rodzaju faryzeizmu (…) Miałem spotkania z komunistami i nigdy nie kpili z tego ideału, byli od tego dalecy. Czułem że ich chwyciłem ich kiedy im powiedziałem, że tym co powoduje wielkość młodego robotnika jest jego godność jako syna Bożego, jego boskie pochodzenie (…) Ideał życia i środowiska: fabryka nie jako burdel lecz świątynia. Stanowisko pracy, tokarka staje się ołtarzem, na którym to świeckie kapłaństwo stanowi przedłużenie ofiary Mszy. Przyjmując Hostię, którą składamy w ofierze, konsekrujemy, przemieniamy w samego Zbawiciela klasy pracującej, wszyscy robotnicy łączą się z Nim aby stworzyć w swym środowisku pracy mistycznego Chrystusa, który, przez Jego trudy i ofiary, kontynuuje dzieło odkupienia”. Jak wskazywał formacja robotników: „musi być przede wszystkim apostolska, rozumiejąca prawdziwe potrzeby i dlatego nigdy nie może być antykomunistyczna, antysocjalistyczna, nie może nigdy zostać oskarżona o bycie religią, która dzieli, oddziela, przeciwstawia się, lecz religią, która łączy, która jest braterska, która jest podstawą jedności mas pracujących (…) Nie wierzę w antykomunistyczne potępienia i organizacje (…) Jutro, kiedy masy pracujące spotkają Chrystusa, przez Kościół i przede wszystkim przez świecki apostolat, przez jeszcze więcej świeckiego apostolatu, kiedy nastąpi to spotkanie, komunizm przegra”.

W roku 1948 Cardijn wygłosił wykład Godzina Klasy Pracującej pokazujący przełomowość czasów coraz szybszej rewolucji przemysłowej, które wymagały nowego podejścia w tej „krytycznej dla Kościoła godzinie”. „Poza modlitwą, Mszą, Komunią Świętą i umartwieniem istnieją trzy rzeczy bez których nikt nie jest w stanie zbawić klasy pracującej, trzy połączone rzeczy. Klasa pracująca musi wiedzieć co jest jej powołaniem. Klasa pracująca ma Boskie powołanie, misję, której nikt inny nie może wypełnić. Bez tej misji dzieło Stworzenia i Odkupienia nie może zostać dokończone. Klasa pracująca potrzebuje ruchu, organizacji, która pozwoli jej poznać i wypełnić jej misję. Klasa pracująca potrzebuje liderów, i potrzebuje spośród pracowników, spośród klasy pracującej apostołów, misjonarzy, którzy, działając wewnątrz klasy pracującej pomogą jej poznać i wypełnić tę misję, zorganizować ruch pracowniczy i nim pokierować (…) Przeczytałem wiele książek o komunizmie i wiele potępień komunizmu i wszystko co robią owe książki to jasne odrzucenie błędów komunizmu: materializmu, walki klas, dyktatury. Jednakże pomijają one element prawdy w komunizmie, z którego czerpie on swoją siłę, że Marks i komunizm nadali klasie pracującej misję. Naucza że klasa pracująca ma boską misję na ziemi, odkupieńczą, mesjańską misję. Dlatego wołają: „Proletariusze świata łączcie się! Macie boską misję. Jesteście odkupicielami świata. Wy, klasa pracująca, musicie zbawić świat”. W komunizmie jest wielki element prawdy, lecz ponieważ zaprzecza on Bogu, czyni boga z klasy pracującej (…) Musimy uświadomić klasie pracującej jej boską misję, która w Bożym planie jest niezbędna dla Kościoła. Ową misją jest powołanie każdej pracującej kobiety i mężczyzny (…) Bez pracy nie ma nic ani moralnego, ani intelektualnego, ani religijnego. Bez pracy nie ma hostii, ani kropli wina do konsekracji, kamiennego ołtarza, szat liturgicznych, nie ma Kościoła. Bez pracy nie ma religii. (…) Swoją pracą międzynarodowa klasa pracująca musi wznieć Katedrę nowego kościoła, w której klasa ta nie będzie już uważana za niewolnika, lecz w której będzie ofiarowywała swą pracę jako akt pochwalny w Mszy razem z Chrystusem. (…) Każdy musi być apostołem: mąż dla żony, rodzice dla dzieci (…) Apostolat ten musi pozyskać całe masy. Nie jest po to by zabić komunistę czy socjalistę lecz nawrócić go, nie by nad nim panować lecz poprowadzić go do Naszego Pana.”

W roku 1951 w Rzymie odbył się Pierwszy Światowy Kongres Apostolatu Świeckich. Cardijn wskazywał na wielkie przemiany „naukowe, techniczne, ekonomiczne i kulturowe (…) Te transformacje, to pomnożenie nowych produktów, ich dystrybucji i używania tworzą problemy odpowiedzialności, równości, sprawiedliwości społecznej i, przede wszystkim, edukacji i formacji tak wielkiej by odpowiadała samym transformacjom. Potępiał „nieufność, ekskluzywizm narodowy, rasowy i kolonialny”. Jednocześnie podkreślał „świadomą realizację” „jednoczenia się świata (…) To jest to całe znaczenie Karty Praw Człowieka, programów edukacyjnych UNESCO, NATO (…) agend ONZ, UNESCO, ILO, wspólnot europejskich” wychodzących naprzeciw „problemowi całej ludzkości i dzisiejszego świata”. Podstawowym problemem jest dla Cardijna w owym wykładzie z października 1951: „problem całkowitej humanizacji: edukacji, formacji, organizacji ludzkiej, dopuszczającej i zapewniającej godność, szacunek, rozwój każdej osoby, każdej rodziny i niezliczonej większości ludzkich istot” nie tylko w pracy, lecz w całym życiu. Podstawowym podmiotem odpowiedzialnym za ów rozwój jest jednostka świecka. Stąd „pilna potrzeba obecności, chrześcijańskiego działania, które musi inspirować ewolucję tego co doczesne (…) Każdy chrześcijanin, każdy katolik, przez swój Chrzest, musi być apostołem i misjonarzem – ma powołanie apostolskie i misyjne (…) Sakramentalne, doktrynalne i życiowe więzi, które jednoczą ludzi z Kościołem (…) są najpewniejszymi siłami napędowymi humanizmu, braterstwa i postępu ludzkiego.”

W 1957 roku w pielgrzymce jocystów do Rzymu uczestniczyło ponad 30 tysięcy młodych robotników. Data była ponownie symboliczna – przypadała 47. rocznica potępienia Sillonu przez Piusa X. Pius XII mówił wówczas: „waszą solidną organizacją, waszą metodą streszczoną w dobrze znanej formule: patrz, oceniaj, działaj, waszymi działaniami na poziomie lokalnym, regionalnym, krajowym i międzynarodowym przygotowujecie wkład w rozszerzenie Królestwa Bożego we współczesnym społeczeństwie oraz to by nauki chrześcijańskie wniknęły [w nie] z całą swą żywotnością i oryginalnością”. Z drugiej strony Watykan obawiał się związków ruchu Cardijna z przedstawicielami nouvelle theologie – m.in. wspomnianym o. Congarem i o. Chenu, bardzo blisko współpracującymi z Cardijnem od końca lat 20-tych XX w. (jak pisał Chenu w liście z sierpnia 1963 roku była to „komunia myśli”). Entuzjastą ruchu jocystowskiego byli też późniejszy kardynał Lienart, kard. Angelo Roncalli, kard. Józef Frings, kard. Bernard Alfrink, w Polsce – jak widzieliśmy – późniejszy biskup Karol Wojtyła.

Jak podsumował S. Gigacz w swojej biografii ks. Cardijna „jeśli, jak twierdził potem R. Wiltgen, Ren transalpejskiej Europy wpadł do Tybru podczas Vaticanum II, nie można ignorować w tym procesie roli jocystowskich biskupów i peritich (…) Dla wielu przyszłych uczestników Soboru mowa Cardijna [na Kongresie w roku 1951: Świat dzisiejszy i świecki apostolat] posłużyła jako wzór dla Gaudium et Spes”. W lutym 1959 roku Cardijn spotkał się w Rzymie z Janem XXIII, który, jak wspominał ten pierwszy, tak mu oświadczył: „Znam cię od tak dawna! Śledziłem ciebie i twoje dzieło. Będę wspierał JOC bardziej niż Pius XI i Pius XII!” „Mówił tak swobodnie o nowej Pięćdziesiątnicy” – wspominał Cardijn – „nigdy nie zapomnę naszego pierwszego spotkania”. Rok później, w lutym 1960 roku ponownie doszło do spotkania obu w Rzymie – Cardijn miał zaproponować A. Roncallemu by na wzór Leona XIII napisał społeczną encyklikę o pracy we współczesnym świecie. Po spotkaniu przedstawił nawet, w kwietniu tegoż roku Janowi XXIII draft dokumentu. Chodziło, jak pisał w liście przewodnim, do sekretariatu stanu „psychologiczny szok w całym świecie”. Jan XXIII zrewanżował odniesieniem się w encyklice Mater et Magistra (par. 236) do cardijnowskiej metody: „patrz, oceniaj [okoliczności], działaj [stosownie do okoliczności]”.

Swoją „nową Pięćdziesiątnicę” Jan XXIII uruchomił w Niedzielę Pięćdziesiątnicy – 6 czerwca 1960, wydając motu proprio Superno Dei Nutu. Cardijn został członkiem Komisji Przygotowawczej ds. apostolatu świeckich. W październiku 1960 wziął udział w konferencji jocystów dotyczącej soboru, z której apel objął m.in. wezwanie do uczestników ruchu by wzięli udział w przygotowaniach soborowych, m.in. wpływając na swoich biskupów. Jak wskazuje S. Gigacz „uderzający jest zakres w jakim to oświadczenie JOC antycypowało linię przyjętą ostatecznie przez Vaticanum II, w przeciwieństwie do oryginalnych punktów odniesienia Komisji [Przygotowawczej]”. Dokument Cardijn zawiózł 15 listopada do Rzymu. Jeszcze wcześniej przekazał swoje propozycje uznania „właściwej i niezastąpionej roli świeckich” w apostolacie. Ów manifest proponował kwestionariusz przygotowawczy, który nie powoływał się w ogóle na kwestie takie jak Ewangelizacja, duchowość, modlitwa, zaś co do religii poprzestawał na pytaniu: „dlaczego jest tak wiele religii i czy nie są wszystkie dobre?” W postulatach pisał że świeccy apostołowie muszą przyjąć perspektywę „ogólnoświatową, ponadrasową, ekumeniczną, kosmiczną” poprzez „rosnącą precyzyjną znajomość problemów krajów i kontynentów nierozwiniętych”, „kierując się mocnym poczuciem wzajemnego szacunku, sprawiedliwości, solidarności i współpracy wszystkich”. Misja Kościoła i jej przejawy „kult, sakramenty, liturgia, życie wewnętrzne” powinny być nierozerwalnie związane z misją apostolską całego Kościoła, w tym świeckich. Jak zauważał Cardijn, konieczna jest nowa katechetyczna w celu rozwoju świadomości „globalnego wymiaru ludzkich problemów” oraz odpowiedzialności za nie. Powinna jej odpowiadać nowa formacja kapłanów – do współpracy z apostolatem świeckich.

W grudniu 1960 Cardijn przekazał do Rzymu kolejne dwie noty programowe przedstawiające nowe ujęcie dialektyki „trzech prawd”. Założenia wyjściowe (teza i antyteza) były następujące: Kościół, jego misja i działanie (apostolstwo duchownych i apostolstwo świeckich) stanowiły jedną rzeczywistość, drugą – życie i potrzeby ludzkie. Elementem uruchamiającym syntezę miał być apostolat świeckich. Stąd, jak pisał w nocie nr 3: „konieczność i waga apostolatu świeckich w celu wypełnienia Bożego planu oraz pozytywnego ludzkiego rozwiązania najważniejszych problemów dnia dzisiejszego”. Jednocześnie, ów apostolat miał dotyczyć nie tylko katolików. „Czy sytuacja obecnego świata z jego różnorodnością środowisk… i wszystkie problemy życiowe, które to stwarza, nie wymaga definicji, która obejmuje wszystkich świeckich w znaczeniu kościelnym, jeśli chodzi o apostolat misyjny pośród wszystkich ludzi i wszystkich środowisk”. Chodziło zatem „ zaniesienie Dobrej Nowiny” przez świeckich „do ich braci różnych ras i religii”.

Owo powszechne braterstwo głoszone przez Cardijna znalazło wyraz w zainicjowanym przez m.in. o. Congara i Chenu (który we wrześniu zaproponował je K. Rahnerowi SJ). Przesłaniu do świata uczestników soboru w związku z otwarciem Vaticanum II: „głosimy że wszyscy ludzie są braćmi, niezależnie od rasy czy narodowości, do której należą (…) pokornie i z zapałem wzywamy wszystkich do współpracy z nami by ustanowić w świecie bardziej uporządkowany sposób życia i większe braterstwo. Zapraszamy wszystkich, nie tylko naszych braci, których jesteśmy pasterzami, lecz wszystkich naszych braci, którzy wierzą w Chrystusa i wszystkich ludzi dobrej woli…” (tłumaczenie własne za: Council Daybook, Vatican II, Sessions 1-2, Washington, 1965, s. 45). W kolejnych notach Cardijn apelował m.in. o objęcie mandatem misyjnym wypływającym z mandatu hierarchii także świeckich, unikanie klerykalizmu czyli proklamowania przez duchownych ich władzy suwerennej nad świeckimi i podporządkowania świeckiego apostolatu tej władzy. Wpłynął też na biskupa Brugii de Smedta, który 25 kwietnia 1961 r. wydał list pasterski „O kapłaństwie świeckich”. W Biuletynie jocystowskim Cardijn ogłaszał że Sobór będzie „jak nowa Pięćdziesiątnica”. Blisko osiemdziesięcioletni, podróżował też po świecie, przygotowując kampanię soborową.

W listopadzie 1962 roku, już po otwarciu Vaticanum II i przybyciu do Rzymu, Cardijn zanotował „Szaleństwo! Jocyzm inspiruje i dominuje Sobór.” Rzeczywiście – to tacy luminarze jak Frings, Alfrink, Lienart czy Tisserant rozdawali karty na zgromadzeniu. Nowe pojęcie „Ludu Bożego”, eklezjologia duszpasterska w Lumen gentium, którego konsekwencją były kolejne dokumenty – Unitatis redintegratio, Gaudium et spes, Nostra aetate, miało zadać ostateczny cios „triumfalizmowi, klerykalizmowi i legalizmowi” jak określił to wzmiankowany już De Smert oponujący też przeciw „hierarchizmowi” i „episkopolatrii”. Były duszpasterz jocystowski Leon Artur Elchinger zauważył że Kościół właśnie „odkrywa Lud Boży”. Głównym polem batalii były dla Cardijna (który nie pełnił początkowo funkcji peritusa i działał poprzez swoich zwolenników) i jocystów dokumenty o misyjności Ludu Bożego oraz Ludzie Bożym (Kościele) w świecie współczesnym. Apostolat świeckich uważał za punkt kardynalny soboru. Równolegle pisał swoje dzieło Laïcs en premières lignesŚwieccy na linii frontu, podsumowujące jego metodę duszpasterską, w tym dialektykę „trzech prawd”. Nieprzychylny Cardijnowi kard. Suenens uzależnił imprimatur na to dzieło od pewnych zmian, twierdząc że promuje ono ono działalność humanizacyjną nie ewangelizacyjną. Cardijn rzeczywiście unikał w swoich pismach słowa „ewangelizacja”. Jak jednak wyjaśniał chodzi o „działanie ewangelizacyjne poprzez środowiska i problemy życiowe”. Książka w kolejnych latach 1963-65 doczekała się szeregu wydań w różnych językach. Jak zauważano, „kardijnowska dialektyka była najlepszym lekarstwem na obawy i wahania, z którymi przyjmowano niektóre soborowe zmiany.” (przedmowa do wydania angielskiego z 1964). Gratulacje nadeszły od przyjaciół – Chenu i Congara, kard. Koenig gratulował mu książki „długo oczekiwanej przez moich przyjaciół”. Jak uważa S. Gigacz był to swoisty podręcznik dla ojców soborowych do redakcji Lumen Gentium i Gaudium et spes. Jego egzemplarze dostarczono ponad stu biskupom i licznym ekspertom soborowym. Nadto, od września roku 1963 Cardijn działał oficjalnie jako soborowy peritus. 10 października spotkał się z Pawłem VI. Spotkanie to częściowo przyniosło rozczarowanie, że Paweł VI bardziej zajmuje się kwestiami działań hierarchii, między innymi na polu ekumenicznym. W tej kwestii – to jest dialogu z niekatolickimi ludźmi dobrej woli zasięgał też opinii Cardijna. Jak zapewniał Cardijn w swoim 10-stronicowym opracowaniu O dialogu przesłanym do Rzymu w lipcu 1964 roku: „cały ruch jocystowski – jego metoda, jego działanie, formacja jaką daje, jego rozwój i międzynarodowa jedność – są oparte na dialogu”.

W roku 1965 Paweł VI oświadczył że zamierza konsekrować ks. Cardijna kardynałem. Ponieważ Cardijn nie był jeszcze biskupem pośpiesznie konsekrował go na biskupa kard. Suenens. Jak zanotował Congar w swoim Dzienniku Soborowym, gdy 22 lutego 1965 roku spotkał się w Rzymie z kard. Cardijnem ten powiedział: „Pomagaj mi! Dalej mi pomagaj, będę tego potrzebował. Musimy dalej to wykuwać” (My Journal of the Council, p. 673). Ustalono wtedy współpracę jeśli chodzi o Schemat XIII. 11 lipca 1965 roku Congar odnotował: „wielką chwilą z punktu widzenia Soborowego Dzieła było przybycie kard. Cardijna. Napisał do mnie, nalegając że chce mnie zobaczyć. (…) Przyleciał 4 sierpnia, o 12.40 na lotnisko w Genewie. Rozmawialiśmy tam, potem w samochodzie. Było to dla nas nadzwyczajne święto św. Dominika (…) Cóż za jazda, cóż za entuzjazm, cóż za wigor tego człowieka mającego 83 lata! Rozmawialiśmy o wolności religijnej, o Schemacie XIII [późniejsze Gaudium et spes], apostolacie świeckich, misjach, kapłanach. Cardijn przygotował uwagi do tych dokumentów: liczy na mnie, na nas, aby je sprawdzić i ułożyć w formę interwencji soborowych. U podstaw Cardijn ma jedną ideę (…) Rozświetla ona wszystko. Jego wielką ideą jest wyjście od rzeczywistości, od konkretu. Ludzie muszą zostać przyjęci tacy jakimi są. Krytykuje ten nowy schemat o apostolacie świeckich za wyjście od rozróżnienia między różnymi rodzajami apostolatu (…) Gdybym tak zaczynał, powiedział, nic bym nie zrobił (…) Musicie zawsze wychodzić od brania ludzi takimi jacy są, bez chęci nakładania na nich naszych ram, naszych idei, naszych wymagań. To musi wychodzić od nich. To musi być dla nich autentyczne. Kiedy ktoś wychodzi od systemu łatwo formuje ideę, która nie ma nic wspólnego z tą czy tamtą osobą. I nic nie osiąga.” W rezultacie tego weekendu Congar przygotował projekty dokumentów o wolności religijnej i Kościele w świecie współczesnym. Jeśli chodzi o wystąpienia Cardijna w soborowej auli na jesieni 1965 był zawiedziony jego wiecowym sposobem mówienia, który „nie działał, nie miał żadnego wpływu i ludzie byli uprzejmie krytyczni”. De Lubac żartował sobie z kiepskiej łaciny kardynała, podobnie Camara, który nazwał mowę za wolnością religijną „katastrofą”. W Gaudium et spes nie uwzględniono też wszystkich uwag Cardijna odnośnie młodzieży. Poparł on natomiast projekt Karola Wojtyły. Z ostatecznego wyniku był zadowolony, zwłaszcza że Gaudium et spes, opartą na jego dialektyce Wiara + Rzeczywistość historyczna -> synteza w postaci metody duszpasterskiej, wzmacniała eklezjologia Lumen gentium oraz Apostolicam Actuositatem.

Cardijn zmarł dwa lata po zakończeniu Soboru, w roku 1967. W jednej z prac na temat jego działalności duszpasterskiej nazwano go „zaczynem Soboru Watykańskiego II”. W roku 1979 arcybiskup Melbourne Frank Little powiedział na zebraniu ruchu jocystowskiego: „Vaticanum II kanonizowało Cardijna”.

wybrana bibliografia (poza wskazaną w tekście):

M. de la Bedoyere: The Cardijn story : a study of the life of Mgr. Joseph Cardijn and the Young Christian Worker’s Movement which he founded

J. Cardijn: Challenge to action’ addresses of Msgr. Joseph Cardijn